''Mój książę"
Julia Quinn
Zysk i S-ka
Czy może być większe wyzwanie dla ambitnych mam córek na
wydaniu w Londynie roku 1813 niż książę kawaler?
Daphne Bridgerton jest urocza i inteligentna, z jakiegoś
powodu jednak mężczyźni traktują ją tylko jako przyjaciółkę i nie widać wokół
niej roju zalotników. Żaden z londyńskich amantów nie poprosił jeszcze o jej
rękę, o czym Daphne skrycie od dawna marzy… Za to książę Hastings nie zamierza
się rychło żenić, tyle że liczne panny na wydaniu (a zwłaszcza ich natrętne
mamy) nie ustają w próbach nakłonienia go do zmiany zdania.
Książę Simon proponuje więc Daphne niezwykle korzystną dla
obu stron tajną umowę – on będzie udawał jej adoratora, dzięki czemu uwolni się
od natrętek, a ona z pewnością zyska pretendentów do swojej ręki, skoro sam
książę uznał ją za pożądaną partię…
Plan wydaje się niemal doskonały, pod warunkiem że oboje zachowają go w sekrecie. I faktycznie działa znakomicie – na początku… Kiedy pląsają z gracją po sali balowej, ona z rumieńcem na policzkach, on zaś wpatrzony w nią płomiennym spojrzeniem, trudno uwierzyć, że ich zaloty to tylko fikcja… Trudno, bo pośród pełnego blichtru, plotek i intryg świata elity Londynu jest tylko jedna stała rzecz: miłość, która złamie każde reguły…
Jestem osobą, która wyznaje zasadę, iż pierwsza zawsze powinna zostać przeczytana książka, dopiero potem przychodzi czas na ekranizację. W przypadku Bridgertonów jednak, było zupełnie na odwrót, a jednak, wyśmienity, wciągający serial upewnił mnie, że lektura pochłonie mnie bez pamięci. Nie myliłam się ani trochę, po przekroczeniu pierwszych stron przepadłam absolutnie, a czytanie przybrało formę nadzwyczaj angażującego doświadczenia. Bezsprzecznie, Quinn zafundowała swoim czytelnikom fascynującą i emocjonującą podróż w czasie i przestrzeni, z której powrót do szarej rzeczywistości będzie wyjątkowo trudny.
Autorka włada przyjemnym, błyskotliwym piórem, dlatego kartki przelatują przez palce w zawrotnym tempie. Nadzwyczaj sugestywny styl pisarki oraz rozmach, z jakim naszkicowana została powieść, angażują wszystkie zmysły, a czytający czuje się niemal jak uczestnik opisywanych wydarzeń. Widzi oczami bohaterów, słyszy ich uszami, wreszcie, w jakimś stopniu odczuwa tę lawinę skrajnych, odurzających emocji, jakie w przypadku głównych postaci, naszkicowano starannie, wręcz namacalnie. Julia Quinn, niczym prawdziwy wirtuoz gra na czytelniczych uczuciach, umiejętnie zwodzi, manipuluje, uspokaja złudną nadzieją, po to, by po chwili szyderczo z nas zakpić. Ciekawość, jak potoczą się losy tej interesującej pary staje się w końcu głównym priorytetem, w skutek czego, najmniejsza przerwa w lekturze stanowi istne katusze.
Kreacje bohaterów wypadły doskonale! Tak dosadnie i trafnie opisane zostały wszelkie rozterki postaci, że nie sposób ich nie pokochać i nie kibicować im całym sercem. I choć Simon i Daphne tak bardzo różnią się od siebie doświadczeniami, priorytetami czy życiowym celem, a ich los został już starannie zaplanowany, jak to zwykle bywa w przypadku gorącej miłości, mogą osiągnąć prawdziwe szczęście i spełnienie, tylko jeśli zaufają własnemu sercu.
Wyjątkowa w każdym calu, wciągająca bez pamięci, paraliżująca skrajnymi emocjami! "Mój Książę" to odurzający wstęp do jakże porywającej serii, który pochłania się z zapartym tchem i wypiekami na twarzy. Dla tak hipnotyzującej, misternie skonstruowanej i nadzwyczaj frapującej opowieści warto zarwać całą noc! Polecam!
Kiedyś też trzymałam się tej zasady, aktualnie jest mi obojętne z czym zapoznam się najpierw. Czasem mam jednak tak, że po przeczytaniu książki nie chce mi się sprawdzić ekranizacji. Serii nie czytałam, ale podsunęłam ją bliskiej mi osobie i jest zadowolona.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Książki jak narkotyk