"Porzucona narzeczona"
Magdalena Krauze
JAGUAR
Zuzanna w śnieżnobiałej sukni, z oczyma lśniącymi
szczęściem, gotowa jest powiedzieć: tak i rozpocząć nowe życie u boku swego
wybranka. Okazuje się jednak, że on ma nieco inne plany, z gatunku tych raczej
niespodziewanych.
Zamiast przysięgi na dobre i na złe, Zuza dostaje SMS-owy
komunikat: ślubu nie będzie. Jak za sprawą złej czarownicy radość dziewczyny
zamienia się w upokorzenie, gorycz i smutek.
Na szczęście porzucona narzeczona ma u swego boku kochającą
mamę i troje niezawodnych przyjaciół. Pocieszają, pokrzepiają, przypominają o
powodach do zadowolenia.
Kto wie, może znajdą Zuzie prawdziwą miłość? Taką
niezawodną, na dobre i na złe. Taką, która da jej oparcie w trudnych chwilach,
bo te jeszcze się dla niej nie skończyły.
Wkrótce dziewczyna będzie gotowa przyznać, że porzucenie
przed ołtarzem, było wyłącznie drobną niedogodnością.
Kto pomoże Zuzannie przetrwać prawdziwy sztorm? Nawrócony grzesznik, czy może ktoś inny?
Niech Was nie zmyli ta urocza, niepozorna okładka, która mogłaby zwiastować romantyczną, wręcz ckliwą i banalną opowiastkę. Magdalena Krauze zgotowała swoim bohaterom silne życiowe turbulencje, z jakich otrząsnąć się nie będzie łatwo nawet czytelnikowi. Nim czytający zdąży ostudzić nerwy i skołatane serce, pisarka ponownie uderza ze zdwojoną mocą, przytłaczając, ale i upominając, jak bardzo niesprawiedliwe, ciężkie i dalekie od bajki potrafi być ludzkie życie.
Historia zapowiadała się delikatnie i przyjemnie, początkowo nic nie wskazywało na to, iż nadciąga prawdziwy emocjonalny rollercoaster. I choć porzucenie przed ołtarzem nie należy do miłych wydarzeń, szybko okazało się, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, rzec można błahostka. Pisarka nie oszczędza głównej bohaterki ani trochę, czyniąc z jej życia wyjątkowo ciężką bitwę, najprawdopodobniej niemożliwą do wygrania w pojedynkę. Na całe szczęście wspaniałych przyjaciół i kochających osób nie zabrakło, dzięki czemu czytelnicze serce co chwilę zostaje napełnione nadzieją, że są jeszcze szanse na szczęśliwy finał. Tylko czy szczęście zawsze wygląda tak jak nasze wyobrażenia?
Ciężko mi dobrać słowa, by opisać, jak mocno mnie rozczuliła historia Zuzy. Puszona tematyka i autentyzm, bijący z każdej strony, dosłownie miażdżą psychicznie, rozbudzają demony przeszłości, głęboko ukryte lęki, mroczne wspomnienia. To powieść bardzo intymna, którą chyba każdy odbierze na swój indywidualny sposób, zależnie od zdobytego bagażu doświadczeń. Niestety, im jest on cięższy, tym bardziej przeszywająca okaże się opowieść Magdaleny Krauze. Jedno jest pewne, nikt nie przejdzie obok niej obojętny, skruszy nawet skamieniałe serce i doprowadzi do łez tych najodporniejszych. Sama świadomość, że podobne historie mają miejsce niemal każdego dnia, łamią serce i potrząsają czytającym, który często nie docenia tego, co najważniejsze i jak wiele ma szczęścia.
Na ogromne brawa zasługują doskonałe kreacje bohaterów, którzy momentalnie zyskują sympatię czytelnika i angażują go wyjątkowo mocno, czyniąc z poznawanej powieści, niesłychanie silne, wręcz namacalne doświadczenie. Wszystkie postacie są nietuzinkowe, wielowymiarowe, natomiast Zuza i Filip dodatkowo wykazali się niepojętą siłą, determinacją i miłością, stając się w ten sposób dla wielu wzorem do naśladowania.
"Porzucona narzeczona" jest niesłychanie głęboką, wartościową, przejmującą i autentyczną powieścią, która trafia do najskrytszych zakamarków ludzkiego serca i wywołuje całą lawinę skrajnych, intensywnych uczuć, z jakich nie sposób się otrząsnąć jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę. Boleśnie prawdziwa, przeszywająca na wskroś, mistrzowsko ukazująca gorycz i niesprawiedliwość życia, a zarazem motywująca, otulająca niczym miękki koc i napełniająca serce nadzieją, że miłość i przyjaźń pokonają najcięższe przeszkody. Doskonałe kreacje bohaterów, wartka i niebanalna fabuła, autentyczny, silnie angażujący przekaz, a wszystko to nakreślone wyjątkowo przyjemnym, ekspresyjnym piórem. Ten przejmujący, emocjonalny koktajl rozkocha was w sobie, lecz najpierw roztrzaska wasze serce w drobny mak, i to wielokrotnie! Polecam gorąco!
Barbara się cieszę, że mój blogowy patronat przypadł Ci do gustu kochana. Również gorąco polecam.
OdpowiedzUsuń