"Piorun"
Angel Payne
EDIPRESSE KSIĄŻKI
Liczba stron: 296
Ocena: 3-/6
Pracuję na nocną zmianę w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum
Los Angeles, często więc natykam się na różnych dziwaków. Nic jednak nie mogło
mnie przygotować na noc, kiedy poznałam Pioruna. Uratował mi życie. Teraz jest
moim superbohaterem – ogierem, któremu mam ochotę podziękować o wiele bardziej
kreatywnie niż głupim pocałunkiem w policzek. Szkoda tylko, że w prawdziwym
życiu jest też Reece’em Richardsem, moim cholernie przystojnym szefem.
Reece unika zobowiązań z powodu swojej diabolicznej byłej
dziewczyny i światowego imperium zła, a także dlatego, że musi ocalić miasto
przed wariatką gotową zniszczyć wszystko, co pokochał. Jest jednak coś jeszcze,
co może wpłynąć na wszystkie te plany. Moje serce…
"Nie mam prawa do nieba. Miałem szansę na cholernie dobre życie, a okazałem się zbyt zadufanym w sobie uprzywilejowanym dupkiem, by cenić je choć przez sekundę. Teraz nie mam prawa do nieba. Piekło to moja jedyna nagroda i mogę się tylko modlić, by nadeszło wcześniej niż później."
Wydawać się mogło, że "Piorun" okaże się typowym
romansem biurowym, w którym pracownica ulega niesłychanie przystojnemu szefowi
i wbrew zdrowemu rozsądkowi oddaje mu swe ciało i serce. On oczywiście emanuje
władzą i perfekcją, wszyscy się go boją, a ona jedna, choć pozornie zahukana,
skromna myszka, szybko okazuje się być jedyną kobietą, zdolną do
podporządkowania sobie i rozkochania groźnego łamacza serc. Co poszło nie tak?
Autorkę za mocno poniosła wyobraźnia i ewidentnie przesadziła. No cóż, czasem
dużo, wcale nie znaczy lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o seks, jaki w tym
wypadku zdominował całą fabułę, a także zjawiska nadprzyrodzone, dotyczące
dosłownie każdej, nawet najdelikatniejszej kwestii.
"Dlaczego ona się mnie nie boi?
Bo jestem przekonany, że się nie boi.
Jeżeli czegoś się nauczyłem, odkąd zamieniono mnie w chodzącą diodę, to właśnie tego, jak pachnie, smakuje, wygląda i jak jest wyczuwalny strach."
Pamiętam dokładnie, jak silnie zaintrygował mnie opis i
okładka książki opublikowane w zapowiedziach wydawniczych. Doskonale zdaje
sobie sprawę, że nie byłam jedyna, razem ze mną dziewczyny z całego kraju niecierpliwie
czekały na przesyłki z powieścią. Każda z nas miała chyba zbyt wygórowane
oczekiwania i ogromne nadzieje, lecz wkrótce czar prysł. Internet został zalany
lawiną negatywnych recenzji i mszę przyznać, że już w tym momencie zaczęłam
bardzo obawiać się lektury. Chyba na dobre mi to wyszło, gdyż po przeczytaniu
kilku opinii zdążyłam nabrać ogromnego dystansu i przynajmniej wiedziałam,
czego mogę się spodziewać. Choć w sumie nie, na niektóre rzeczy nic nie mogło
mnie przygotować...
"Piorun" jest niespotykanym połączeniem erotyka z
fantastyką, w którym zjawiska nie z tego świata przeniknęły do najbardziej
intymnych sfer. Autorka ewidentnie chciała stworzyć coś wyjątkowego, a seks z
super bohaterem miał być zapewne doznaniem nieziemskim, którego opis rozpalałby
czytelniczki do czerwoności, niestety wyszło trochę inaczej. Sceny intymne były
czasem tak żenujące, iż czytając powieść czerwieniłam się i rozglądałam, czy na
pewno nikt nie widzi stron książki. W mej pamięci na długo pozostaną pewne
dziwaczne kwestie, o których naprawdę wolałabym zapomnieć, lecz to chyba niemożliwe.
Co gorsza, powracają do mnie w najmniej odpowiednich momentach i wywołują
niekontrolowane wybuchy śmiechu, z jakich czasem niełatwo się wytłumaczyć. Kto
czytał ten wie, że niestety powieść Angel Payne dla wielu za jakiś czas będzie
kojarzyć się wyłącznie z błyskawicznie znikającym facetem, odzianym w krępujące wdzianko, a
także z jego świecącą spermą.
Dla mnie ta powieść zdaje się być po prostu swego rodzaju
parodią i chyba właśnie postrzegając ją z dystansem i humorem, można odnaleźć w
lekturze jakieś chwile przyjemności i zapomnienia. Ma w sobie bowiem coś, że
mimo konsternacji i skrajnych uczuć wobec postaci, z ciekawością przewraca się
kolejną kartkę i zastanawia się, czym jeszcze zaskoczy nas pisarka. Pióro autorki
jest niebywale lekkie, dlatego całość pochłania się w dosłownie piorunującym
tempie, może stąd pomysł na tytuł. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że mimo
rozbawienia, zdziwienia, a nieraz zawstydzenia, książka zafundowała mi relaks i
uwolniła na te dwie godzinki od wszelkich trosk, a zatem w niewielkim stopniu spełniła
swoją funkcję. Nie jestem może jakoś szczególnie usatysfakcjonowana lekturą,
lecz przecież pakiet emocji, jakie wywołała ta powieść, jest przeogromny, a
skoro nikt nie jest w stanie przejść obok niej obojętnie, to jednak posiada ona swój
urok.
„Moja sperma wcale jej nie zabija!”
"Piorun" to nietypowe, dość
zaskakujące połączenie erotyki z fantastyką, w którym niestety zabrakło dobrze
skonstruowanej fabuły czy wyrazistych postaci. Jeśli macie ochotę na lekturę
niewymagającą, lekką, trochę banalną, przypominającą raczej parodię standardowych
romansów biurowych, być może powieść Angel Payne przypadanie wam do gustu. Osobiście,
mam wobec niej bardzo mieszane uczucia, przeważa niestety zawód i zażenowanie, a
także upomnienie, że naprawdę nie można oceniać książki po okładce. Jest
jednak coś, za co mogę być wdzięczna "Piorunowi", przypomniał mi
bowiem, że pisanie negatywnych recenzji wcale nie jest zadaniem łatwym!
Za możliwość poznania powieści, dziękuję Wydawnictwu!
Połączenie erotyki z fantastyką może być ciekawe.
OdpowiedzUsuńZbyt dużo negatywnych recenzji czytałam o tej książce, by dać jej szansę.
OdpowiedzUsuńRecenzja super ale raczej to ksiązka nie dla mnie nie lubię fantastyki jakoś mnie nie przyciąga :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiło mnie to połączenie fantastyki z erotyką, ale jednak reszta recenzji odrzuca, więc nie skuszę się :)
OdpowiedzUsuńZ e-BOOKIEM POD RĘKĘ
Nie, nie i jeszcze raz nie. A kysz!
OdpowiedzUsuńCzytałam właśnie, że Piorun to niekoniecznie dobra książka, ale każdy najlepiej musi przekonać się sam. Na pewno znajdzie zadowolonych czytelników :)
OdpowiedzUsuń~Pola
www.czytamytu.blogspot.com