"Los"
Audrey Carlan
EDIPRESSE KSIĄŻKI
Liczba stron: 336
Ocena: 5+/6
Niewielu może powiedzieć, że przeszli przez ogień
przeznaczenia. Ja jestem wyjątkiem.
Poparzona emocjonalnie i fizycznie… Mam blizny wzdłuż
ramienia i z boku klatki piersiowej.
Lekarze uczynili wszystko, co w ich mocy, by mnie wyleczyć.
Uszkodzoną skórę zastąpili gładką, przeszczepioną z innych części ciała. Ale
byli w stanie zrobić tylko tyle. Czasami to, czego nie widać, nie może się
zagoić.
Tamtej nocy w pożarze straciłam nie tylko fragmenty skóry.
Ogień strawił mój talent, urodę, a co najważniejsze, zniszczył związek z
mężczyzną, którego kochałam. Tak, to ja go odepchnęłam, ale miałam powody.
Zrobiłam to, co na moim miejscu uczyniłaby każda kobieta. Wyrzekłam się
wszystkiego, by on pewnego dnia mógł znaleźć spokój i szczęście.
Teraz trochę wyzdrowiałam, fizycznie i psychicznie, ale
wciąż tęsknię do mężczyzny, z którego zrezygnowałam. Do dziś patrzy na mnie
płonącym wzrokiem, ma w sobie taki żar, że bije od niego blask. Boję się
światła, płomieni, które mogą pochłonąć mnie całą. Rzecz w tym, że on już nie należy
do mnie. Być może czekałam zbyt długo, by walczyć o niego, o nas, o naszą
wspólną przyszłość.
Mogę zrobić tylko jedno. Pozwolić, by zdecydował los.
"Żal to niespełnione pragnienia. W trzydziestym roku życia mam w sobie więcej żalu niż potrafiłabym zmierzyć, a większość związana jest z jednym mężczyzną. Tym, którego od siebie odepchnęłam. I teraz jestem sama."
Los bywa przewrotny, wręcz ironiczny. Uwielbia szydzić z
ludzi, podsuwa im pod nos najcudowniejsze rzeczy, po to, by po chwili je
bezdusznie odebrać, spełnia marzenia, a następnie bez uprzedzenia odbiera o
wiele więcej. Być może jednak czasem człowiek sam nie jest w stanie obiektywnie
ocenić rzeczywistości, lub docenia pewne sprawy dopiero wtedy, gdy sądzi, że je
bezpowrotnie utracił. Może więc należy mu się dobrowolnie poddać i wierzyć, że
przeznaczenia i tak nie sposób oszukać? Tylko czy można tak łatwo skapitulować
i zrezygnować z miłości? Zwłaszcza,
jeśli to była ta jedyna i prawdziwa, jakiej nie da się już nigdy zastąpić?
"Przeżyłam straszliwy pożar. Straciłam wolę, a wraz z nią pragnienie szczęścia. W jakiś sposób wmówiłam sobie, że obrażenia uczyniły mnie szpetną, odstręczającą - i że tym się gardzi."
To moje pierwsze spotkanie z autorką, lecz z pewnością nie
ostatnie. Audrey Carlan urzekła mnie swoim lekkim oraz sugestywnym piórem już
od pierwszych stron i zafundowała niezwykłą przyjemność i emocjonującą przygodę
na parę godzin. "Los" jest intensywną powieścią, przesyconą
największymi dylematami i przeciwnościami. Z jednej strony mamy potężną, wręcz wyśnioną
miłość, z drugiej całą plejadę wątpliwości i lęków, a przede wszystkim zdrowy
rozsądek, który nakazuje szybkie wycofanie się z owej namiętnej, lecz zgubnej
relacji. Dołóżmy do tego traumatyczne przeżycia głównej bohaterki, jej
emocjonalne pokiereszowanie, a także kpiący i okrutny los, który wystawia nasze
postacie na wyjątkowo ciężką próbę i w ten sposób otrzymamy silnie angażującą i
obezwładniającą powieść, od której naprawdę niełatwo się oderwać.
"Właśnie to robiłam przez ostatnie trzy lata. Radziłam sobie. Ale już dłużej nie zamierzam spychać w kąt swoich potrzeb i pragnień, żebym nie musiała na siebie patrzeć - albo gorzej, żeby nikt nie musiał. Zasługuję na szczęście."
Nie dajcie się zwieść, to absolutnie nie jest kolejny,
szablonowy, tandetny romans. Powieść Audrey Carlan porusza do granic, gdyż
dotyka głębszej sfery. Autorka w perfekcyjny sposób nakreśliła, jak wielką
wartość w funkcjonowaniu związku ma poczucie wartości. Nawet najcudowniejszy i
najbardziej opiekuńczy mężczyzna samotnie nie udźwignie chwiejnej relacji.
Związek to dwójka ludzi, wzajemnie się wspierających, ufających sobie, pewnych
swej wartości i gotowych do walki o uczucie. Kathleen przed wypadkiem miała
wszystko, a co najważniejsze, była szaleńczo zakochana. Niestety pożar, przez
który została oszpecona i pozbawiona pełnej sprawności, całkowicie ją
zablokował, zniszczył jej samoocenę, a także związek. Wybrała ucieczkę i
samotność, a jednak, po czasie okazuje się, że oszukiwanie samej siebie nie
wychodzi jej najlepiej, a prawdziwego, namiętnego uczucia nie da się tak
zwyczajnie wygasić. Czy jednak nie ocknęła się za późno? Czy Carson wciąż na
nią czeka? I czy po brutalnie bolesnym rozstaniu będzie w stanie dać
dziewczynie jeszcze jedną szansę?
"Szczęście to wybór."
Nakreślone postacie są wyraziste i jak najbardziej
autentyczne. To ludzie z krwi i kości, obciążeni konkretnym bagażem niełatwych
doświadczeń, pełni lęków i wątpliwości, lecz także nadziei i wiary w potęgę
miłości. Nie sposób ich nie pokochać i nie kibicować im całym sercem. Z
zapartym tchem śledziłam ich kolejne zmagania z kpiącym losem, a zwłaszcza z
jedną konkretną intrygantką, która wywołała we mnie tak wiele silnych
negatywnych emocji, że ciężko to opisać zwykłymi słowami. Jeśli gustujecie w
książkach o skomplikowanych relacjach, wymagających poświęceń i wyczerpujących
zmagań z kolejnymi niespodziewanymi przeszkodami, na pewno będziecie
usatysfakcjonowani tą obezwładniającą lekturą.
"Żadna kobieta nie będzie kochała Carsona Davisa całym jestestwem, tak jak ja go kochałam. Jak go kocham. Nadal. Ta miłość przepełnia mnie całą."
"Los" jest wciągającą, hipnotyzującą, nadzwyczaj
emocjonującą historią, angażującą niemal wszystkie zmysły. To jedna z tych
pozycji, w której przepada się bez pamięci, a rozstanie z nietuzinkowymi
bohaterami boli jeszcze długo po zakończonej lekturze. Wkroczcie na strony tej
pasjonującej, gorącej i przewrotnej powieści i przekonajcie się na własnej
skórze, czy miłość jest w stanie uleczyć każdy rodzaj ran. Audrey Carlan
stworzyła naprawdę wyjątkową i zniewalającą historię, a przy tym oczarowała
niesłychanie przyjemnym piórem i zdolnością do tworzenia niebanalnych postaci.
"Los" skradł moje serce i z ogromną przyjemnością sięgnę po
poprzednie tomy tej fascynującej serii. Polecam całym sercem!
Za możliwość poznania powieści, bardzo dziękuję Wydawnictwu!
Jestem ciekawa tego lekkiego stylu autorki. Będę miała tę książkę na uwadze.
OdpowiedzUsuńKsiążkę zapisałam sobie zaciekawiła mnie i muszę po nią sięgnąć :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie moja bajka , ale recenzja świetna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś, czas pokaże.:)
OdpowiedzUsuńHm. Tak zachwalasz, że mam ochotę przeczytać, ale mój stos hańby powoli już sięga sufitu a terminy gonią...
OdpowiedzUsuńTakie emocjonujące historie bardzo lubię, więc dopisuję kolejny tytuł do swojej listy. :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tej książki, dodaję ją do swojej listy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Fantastic Chapter